
kilka tygodni temu zaprosilismy z wizyta znajomych.
"Tylko nie wiem co Wam zrobic na obiad" - poskarzylam sie przez telefon zaproszonej przyjaciolce.
"Nie przejmuj sie, przyniesiemy rozen i upieczemy kurczaka"
no dobra, hm.
Piec minut po ich wyjsciu dzwonilismy do tescia z prosba zeby poszedl do reala i szybko kupil nam TEN SAM rozen.
Mowie Wam, bomba.
kurczaki wychodza z niego zajebiste, gdy nam sie troche przejadly, zaczelam probowac piec inne miesa i za kazdym razem rezultat okazywal sie duzo lepszy niz z klasycznego piekarnika - szynka, schab, karkowka - palce lizac, sekret pieczenia jest jeden - pierwsze 20 min na max tem, potem skrecic do 130 - 150 i cierpliwie czekac :-)